Moje "święte" miejsce

00:03 Unknown 0 Comments


Moje "święte" miejsce, czyli miejsce gdzie tresuje swoje ołówki. Oczywiście zdarza mi się rysować w plenerze czy na balkonie, ale w 90% zawsze rysuję przy swoim stole.

Najważniejsze: DUŻY stół! Muszę mieć dużo miejsca, żeby móc wszystko swobodnie porozkładać i mieć "pod ręką" najpotrzebniejsze przybory no i dużo ołówków.


Co prawda duże biurko to duży bałagan, ale co to za rysowanie bez artystycznego nieładu ?!


Zawsze rysuję ze zdjęć, a ponieważ lubię dokładnie analizować szczegóły każdego psiaka, opcja zoomu jest bardzo przydatna, dlatego zazwyczaj rysuję bezpośrednio patrząc na komputer. Ważne jest więc dla mnie, odpowiednia ilość miejsca na stole. Laptop stoi przede mną, a ja mam wystarczająco dużo swobody do pracy. 

Kolejną bardzo istotną sprawą jest światło. ZAWSZE należy rysować przy odpowiednim oświetleniu. Ja po prawej stronie od stołu mam okno, i jednocześnie dobre światło dzienne. Mimo wszystko zazwyczaj doświetlam sobie lewą stronę lampką, a kiedy rysuję w nocy, nawet 2 lampkami - z prawej i lewej strony.



PRZYBORY trzymam w dwóch metalowych doniczkach. W jednej kredki, w drugiej ołówki i inne przybory potrzebne przy portretowaniu. Do tego najróżniejsze gumki do mazania: tradycyjna, chlebowa, w ołówku i kilka mniejszych kawałeczków do akcentowania białych fragmentów rysunku.

Zazwyczaj na stole znajduje się również mały pojemniczek/miseczka, gdzie swobodnie mogę temperować ołówki, bez konieczności ciągłego nachylania się nad koszem na śmieci. Rzecz dość wygodna, jednak muszę pomyśleć o udoskonaleniu mojej szklanej miseczki, ponieważ już parę razy udało mi się wywrócić ją wraz z zawartością i zabrudzić pracę. Optymalnie jest kiedy pojemnik na "obierki" jest jednak zamykany :) 


A skoro o czystości mowa, to moim absolutnym "must have" jest czysta kartka, którą podkładam pod prawą dłoń kiedy rysuję. Powód? Ołówek dość łatwo jest rozetrzeć palcem/dłonią, stąd kiedy cały czas ręka jest oparta na papierze, na którym rysujemy, możemy zabrudzić rysunek. Ołówek rozetrze się, powstaną niepotrzebne cienie i rozmycia, co w ogólnym wyglądzie portretu będzie wyglądało "niechlujnie", a cała praca będzie po prostu brudna.


Nad stołem wisi tablica, gdzie kredą mogę zapisywać najważniejsze rzeczy do zrobienia, a biała kartka przyczepiona na niej to kolejka buldogów do sportretowania. 


I na koniec rzecz dla mnie osobiście bardzo ważna. Zawsze rysuję w towarzystwie muzyki. Dzięki temu mogę się jednocześnie zrelaksować i stworzyć coś fajnego. Muzyka pobudza we mnie kreatywność :) Czego słucham?! Ano wszystkiego: raz to będzie Mozart, a raz Rammstein. I nie pytajcie od czego to zależy bo nie mam pojęcia. Od humoru, od potrzeby chwili?! Ciężko powiedzieć. Lubię po prostu jak coś mi "gra".


No i to wszystko co jest mi potrzebne, żeby narysować buldoga :) No jeszcze około 20h czasu wolnego, co nie zawsze jest łatwe, ale staram się jak mogę. Rysowanie buldogów to dla mnie swojego rodzaju już rytuał. 



Tresujcie swoje ołówki!
K.



0 komentarze: