Trening czyni mistrza, czyli tresowanie ołówka

23:15 Unknown 0 Comments



Długo zastanawiałam się od czego zacząć tego bloga i stwierdziłam, że zdecydowanie od podsumowania moich początków w tresowaniu ołówka.

Moja przygoda z rysowaniem zaczęła się spontanicznie w lipcu 2014 r., kiedy tak po prostu, pod wpływem chwili, wzięłam zwykłą białą kartkę papieru ksero i naszkicowałam swojego pierwszego buldoga. Wtedy dysponowałam dwoma ołówkami, które zostały mi jeszcze z czasów szkolnych.
2 ołówki firmy Herlitz o twardości HB i B to jedyne akcesoria jakie miałam kiedy rozpoczynałam przygodę z rysowaniem.

Po mniej więcej godzinie rysowania powstał pierwszy, od czasów szkolnych, rysunek. Efekt może nie do końca taki jakiego bym oczekiwała, ale radość i energia ze stworzenia czegoś swoją ręką były ogromne!

Gutek, pierwszy rysunek po długiej przerwie. Lipiec 2014 r.

Po Gutku przyszła kolej na kolejnego psa, tym razem buldog sąsiadów. Okazało się, że rysunek spodobał się innym osobom, a mnie te pochwały bardzo pozytywnie nakręciły (wiadomo każdy lubi słuchać jak się go chwali :P). Potem człowiek Internetu odszukał kilka bardzo ciekawych blogów o technice rysowania, potrzebnych przyborach, rodzajach papierów i masa innych bardzo przydatnych informacji. Szybka wizyta w internetowym sklepie plastycznym (niestety w mieście, w którym mieszkam nie ma sklepu plastycznego z prawdziwego zdarzenia) i małe zakupy: zestaw ołówków o różnej twardości, blok rysunkowy dobrej jakości, kilka innych drobnych artykułów jak gumka czy temperówka. 2 dni oczekiwania i oto jest paczka z upragnionymi artykułami do rysowania.

Zestaw ołówków Derwent Academy (6B-5H), kilka ołówków Koh-I-Noor oraz ołówek automatyczny (0,5) firmy Rotring.

Ołówki są, papier jest, chęci i motywacja również. Nic tylko rysować! 

Najpierw jeszcze szybki przegląd informacji w internecie: kilka blogów, kilka stron internetowych i filmów na youtubie. Następnie wybranie modela, w tym wypadku akurat modelki i czas na rozpoczęcie TRESOWANIA mojego OŁÓWKA! Przez kolejne 6 miesięcy powstało 9 rysunków na formacie A4, głównie buldogów, choć był i jeden człowiek! Każdy rysunek wydawał być się lepszy od poprzedniego, pochłaniał co raz więcej czasu, a satysfakcja po skończeniu cały czas rosła. Tresowanie ołówków przynosiło zamierzone efekty.  W lutym postanowiłam podnieść poprzeczkę - zaczęłam rysować na formacie A3. Szybka wycieczka do pobliskiego papierniczego, zakup szkicownika A3 i do roboty. Oczywiście, tak jak i w przypadku formatu mniejszego, na pierwszy ogień poszedł Gutek. 

15,5h pracy, format A3, marzec 2015 r.
Zdecydowanie jest to rysunek, któremu poświęciłam najwięcej czasu i jest to pierwszy, który na prawdę mi się podoba. Jestem z niego dumna! Jak widać różnica z pierwszym rysunkiem jest i to nie mała, a model przecież ten sam ;). Warto więc być cierpliwym i trenować, a efekty same przyjdą.


TRESUJCIE swój OŁÓWEK!
K.




0 komentarze: