Trening czyni mistrza, czyli tresowanie ołówka
Długo zastanawiałam się od czego zacząć tego bloga i stwierdziłam, że zdecydowanie od podsumowania moich początków w tresowaniu ołówka.
Moja przygoda z rysowaniem zaczęła się spontanicznie w lipcu 2014 r., kiedy tak po prostu, pod wpływem chwili, wzięłam zwykłą białą kartkę papieru ksero i naszkicowałam swojego pierwszego buldoga. Wtedy dysponowałam dwoma ołówkami, które zostały mi jeszcze z czasów szkolnych.
Po mniej więcej godzinie rysowania powstał pierwszy, od czasów szkolnych, rysunek. Efekt może nie do końca taki jakiego bym oczekiwała, ale radość i energia ze stworzenia czegoś swoją ręką były ogromne!
2 ołówki firmy Herlitz o twardości HB i B to jedyne akcesoria jakie miałam kiedy rozpoczynałam przygodę z rysowaniem. |
Po mniej więcej godzinie rysowania powstał pierwszy, od czasów szkolnych, rysunek. Efekt może nie do końca taki jakiego bym oczekiwała, ale radość i energia ze stworzenia czegoś swoją ręką były ogromne!
Gutek, pierwszy rysunek po długiej przerwie. Lipiec 2014 r. |
Po Gutku przyszła kolej na kolejnego psa, tym razem buldog sąsiadów. Okazało się, że rysunek spodobał się innym osobom, a mnie te pochwały bardzo pozytywnie nakręciły (wiadomo każdy lubi słuchać jak się go chwali :P). Potem człowiek Internetu odszukał kilka bardzo ciekawych blogów o technice rysowania, potrzebnych przyborach, rodzajach papierów i masa innych bardzo przydatnych informacji. Szybka wizyta w internetowym sklepie plastycznym (niestety w mieście, w którym mieszkam nie ma sklepu plastycznego z prawdziwego zdarzenia) i małe zakupy: zestaw ołówków o różnej twardości, blok rysunkowy dobrej jakości, kilka innych drobnych artykułów jak gumka czy temperówka. 2 dni oczekiwania i oto jest paczka z upragnionymi artykułami do rysowania.
Zestaw ołówków Derwent Academy (6B-5H), kilka ołówków Koh-I-Noor oraz ołówek automatyczny (0,5) firmy Rotring. |
Ołówki są, papier jest, chęci i motywacja również. Nic tylko rysować!
Najpierw jeszcze szybki przegląd informacji w internecie: kilka blogów, kilka stron internetowych i filmów na youtubie. Następnie wybranie modela, w tym wypadku akurat modelki i czas na rozpoczęcie TRESOWANIA mojego OŁÓWKA! Przez kolejne 6 miesięcy powstało 9 rysunków na formacie A4, głównie buldogów, choć był i jeden człowiek! Każdy rysunek wydawał być się lepszy od poprzedniego, pochłaniał co raz więcej czasu, a satysfakcja po skończeniu cały czas rosła. Tresowanie ołówków przynosiło zamierzone efekty. W lutym postanowiłam podnieść poprzeczkę - zaczęłam rysować na formacie A3. Szybka wycieczka do pobliskiego papierniczego, zakup szkicownika A3 i do roboty. Oczywiście, tak jak i w przypadku formatu mniejszego, na pierwszy ogień poszedł Gutek.
15,5h pracy, format A3, marzec 2015 r. |
Zdecydowanie jest to rysunek, któremu poświęciłam najwięcej czasu i jest to pierwszy, który na prawdę mi się podoba. Jestem z niego dumna! Jak widać różnica z pierwszym rysunkiem jest i to nie mała, a model przecież ten sam ;). Warto więc być cierpliwym i trenować, a efekty same przyjdą.
TRESUJCIE swój OŁÓWEK!
K.
0 komentarze: